Mika Niestaruszka |
Jak na grudniowe standardy, to był ciepły wieczór. Nawet wełniana czapka zdawała się być zatknięta na głowie jedynie z obowiązku. Mika szła pewnie przed siebie, chociaż przeczuwała, że nie idzie naprawdę, tylko we śnie. Ściskała w lewej dłoni kasztan z jesieni sprzed roku, już wyschnięty i pomarszczony. "Dziwne, że moja twarz jeszcze tak nie wygląda", pomyślała z przekąsem, gładząc kasztanowe nierówności.
Mika dopiero zaczynała studia, ale jej srebrne włosy, skrzące się jak jej imię, kojarzyły się ze staruszką. Dziewczyna już dawno przestała się denerwować, gdy ktoś kolejny raz robił zabawne - w swoim mniemaniu - uwagi na temat jej wieku. Odrzucała wtedy srebrne pukle na plecy, prezentując je w całej okazałości. Mówiła, że kolor jej włosów to rzadko spotykany popielaty popiel, a ponieważ jest najmodniejszy w tym sezonie, miliony kobiet wychodzi z siebie i staje obok, aby go uzyskać na swoich nudnych blondach i brązach. To zwykle ucinało rozmowę, chociaż Mika, tak naprawdę, nie miała zielonego pojęcia co jest na topie w kolorowych magazynach.
Dziewczyna wyszła zza winkla i widziała oczami wyobraźni jak stąpa po jednym ze swoich ulubionych mostów - kłódkowym. Nazywała go tak ze względu na tysiące kłódek, którymi został obwieszony przez zakochane pary. Kiedyś jej dziewczyna, Krysia, zaproponowała podobną niedorzeczność, podczas gdy Mika w tym półrocznym związku zaczynała się nudzić. Gdy Krysia powiedziała o kłódce, którą chciałaby dla nich kupić, Mika poczuła się, jakby ktoś próbował złapać przeguby jej dłoni w kajdanki. "Od razu kup piłkę do metalu", odpowiedziała wtedy. Teraz, idąc kłódkowym mostem, pomyślała, że zachowała się wyjątkowo paskudnie. Nie miało to już jednak znaczenia i napawało ją to lekką nostalgią.
W oddali majaczyła katedra. Schodząc z mostu, Mika uśmiechnęła się do siebie - zaraz znajdzie się na ulicy gazowych latarni. Swojego czasu chciała nawet zostać latarnikiem, bo na ich mundur składa się czarna peleryna z herbem Wrocławia i cylinder. Wyobraziła sobie, że nosi teraz ten strój. Niemal czuła powiewającą za sobą pelerynę.
Chłodne powietrze nagle uderzyło ją w twarz. Pachniało młodą zimą, która boi się jeszcze pokazać swoje sople. Dziewczyna weszła w krąg ciepłego światła i ze zdumieniem dostrzegła, że jej cień nosi cylinder. Odruchowo jej dłoń powędrowała na czubek głowy, ale nie wyczuła na nim nic ponad wełnianą czapkę. Poczuła jak pieką ją uszy i ucieszyła się, że nikt nie jest w stanie przeczytać jej myśli. Przyspieszyła kroku. Kątem oka dostrzegła, że kocie łby, po których szła, nabrały ciepłego, żółtego koloru. "To cholerne światło gazowych latarni igra ze mną", pomyślała ze złością i poprawiła zamaszyście poły płaszcza, który powiewał za nią jak peleryna. Przystanęła na moment, by go zapiąć, i kiedy sięgnęła do ostatniego guzika przy szyi, nagle poczuła jakby straciła wątek. Spojrzała na bruk, który nadal jarzył się żółcią. Przełknęła ślinę i włożyła palce do wąskiej kieszonki przy swojej torebce. Mocując się chwilę, próbowała wydobyć z niej balsam do ust. W końcu się udało. Niecierpliwie wtarła go sobie w usta. Młoda zima zapachniała przez chwilę coca-colą.
"Gdzie... gdzie właściwie szłam?", spytała w myślach samą siebie.
Nagle latarnie przygasły, wszystkie oprócz jednej. Wypadało by teraz napisać, że podeszła do tej ostatniej kierowana nieznaną siłą - jednak ta siła jest dobrze znana i nawet ma swoją nazwę - ciekawość. Tak więc Mika podeszła do niej i zobaczyła, że leży pod nią, żółty jak słońce na dziecięcym rysunku, zeszyt. Podniosła go i otworzyła. Szorstki papier wydał się znajomy, podobnie jak pismo na nim. "Co tu robi mój zeszyt, przecież jeszcze przed chwilą miałam go w torbie", mruknęła do siebie. Otworzyła go na stronie z wierszem, który zdawał się sapać ze zmęczenia.
"Odciski"
W połowie zapomniane
objęcia deszczu
zza szyb
Noc nieznośnie ciepła
jak wnętrze
dłoni
Ciche zmarszczki
skradają się
po twarzy
omijając pot
Mika, po chwili zastanowienia, zatrzasnęła zeszyt i schowała do torby. Obiecała sobie, że gdy tylko wróci do domu zdejmie z półki nowy zeszyt, który dostała jakiś czas temu - granatowy jak niebo, pod którym teraz stała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz