Wędrowny Mag |
Południe. Jestem głodny i naprawdę boję się, boję. Co jakiś czas słychać nerwowy tupot. Czasem jakieś zawołanie. Niby trochę spokojniej, niż wczoraj, ale to jak cisza przed burzą. Nawet Piki siedzi na sztywnych łapkach. Nie rozmawiamy ze sobą, ale już nie dlatego, że jest na mnie obrażona. Próbujemy udawać, że nie istniejemy.
Popołudnie. Kiszki grają marsza. Na korytarzu zupełnie spokojnie, drzwi ciągle zalakowane.
Wieczór. Nadal cisza. Próbuję zasnąć. Piki wtula się we mnie i drży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz